Forum www.filologiaradom.fora.pl Strona Główna www.filologiaradom.fora.pl
Forum Instytutu Filologiczno-Pedagogicznego
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Literatura a malarstwo - Analiza i interpretacja ekfrazy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.filologiaradom.fora.pl Strona Główna -> Filologia Polska / I Rok
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lolli_pop




Dołączył: 18 Lis 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:33, 04 Gru 2010    Temat postu: Literatura a malarstwo - Analiza i interpretacja ekfrazy

Jacek Dehnel

“Andy Warhol, "Robert Mapplethorpe", polaroid print, 1973. Robert Mapplethorpe, "Self-portrait with Cane Skull", gelatin silver print, 1988”


Na podstawie:


Andy Warhol,
"Robert Mapplethorpe", polaroid print, 1973


Robert Mapplethorpe,
"Self-portrait with Cane Skull", gelatin silver print, 1988











Jacek Dehnel

Andy Warhol, "Robert Mapplethorpe", polaroid print, 1973
Robert Mapplethorpe, "Self-portrait with Cane Skull", gelatin silver print, 1988



Co ci się stało, dziecko, powiedz, co się stało?
Którędy w ciebie weszło to straszne, którędy?
Jakimi cieśninami wpłynęły nieszczelne
tankowce z takim czarnym? Z jakiej chmury spadły
gorzkie deszcze? Czy owoc był szkodliwy? Czy ten
arszenik był zatruty? Co łykałeś, dziecko,
co zobaczyłeś, dziecko, jakie frakcje ropy,
jakie złoża bazaltu, jakie hałdy żużlu?
Czy ten pan cię dotykał, czy go dotykałeś,
co tak ciebie dotknęło? Czy było dotkliwe
to miasto i ci ludzie? Skąd ta zmiana, dziecko,
kto ci dał ten cukierek, kto ci wsunął w rękę
tę tabletkę? Kto wsączył ci ten jad, tę chudość,
tę matowość, tę gorycz? Co dostałeś w zamian?
Straciłeś czy zyskałeś? Co ci przetoczono?
Przez jakie zadrapania, czyje ugryzienia
weszło to w ciebie? Kiedy? I czemu nie chciało
wyjść, i czemu nie zechce wyjść? Dlaczego czarno
skoro było tak biało? Czy ktoś urodzony
w Queens mógł skończyć inaczej? Czy weszło ze światłem,
z migawką, przez przesłonę? I kto mu otworzył
drogę, kto mu otworzył to, co się otwiera?
Czy było inne wyjście? Inne, niż to wejście,
którym weszło do środka? Co było pod spodem,
kiedy szedłeś po wierzchu? I co jest pod spodem,
kiedy tak jesteś w środku, gdy wszedłeś do środka?


Cieszyn, 22 - 27. VII. 2005
















Wiersz Jacka Dehnela “Self Portrait (…)” powstał jako zapis ciągu myślowego autora, którego podstawą był wizerunek Roberta Mapplethorpe jako dorosłego, u schyłku życia („Self-portrait with Cane Skull"), a motorem ujrzane wiele lat później zdjęcie tego samego człowieka, (na fotografii dwudziestosiedmioletniego, choć wyglądającego znacznie młodziej) wykonane przez Andy’ego Warhola. Rozpatrując utwór w kategoriach inspiracji, jest to bez wątpienia tekst intelektualny – obecne w nim emocje nie targają zamysłami autorskimi, są bardziej sugerowane niż przytaczane, a finalnie to czytelnik (i być może tylko on) staje się ich ofiarą.
Podstawą odpowiedniego odbioru tekstu jest znajomość biografii Mapplethorpe’a. Był to amerykański fotograf, którego rozkwit twórczości przypadł na lata 80. XX wieku. Pochodził z Queens, wychowywał się w wielodzietnej rodzinie. Swoje pierwsze zdjęcia robił przy użyciu polaroida, później zaopatrzył się w lepszej jakości aparat Hasselblad, którym zaczął fotografować rodzinę i przyjaciół, a następnie znajomych ze środowisk artystycznych, dzięki czemu zdobywał popularność i nowych klientów. Przy 24 Bond Street na Manhattanie Mapplethorpe założył swoje pierwsze studio fotograficzne (później, kiedy przeniósł się w wygodniejsze i lepiej wyposażone lokum na West Street, studio zostało zaadaptowane na ciemnię).
Zbiór tematów, które Mapplethorpe najchętniej realizował na swoich fotografiach, jest zadziwiający: od epatowania perwersyjnymi homoseksualnymi aktami (często z czarnoskórymi mężczyznami), pełnymi wyeksponowanych męskich genitaliów i sadomasochistycznych póz (z koprofagią włącznie), poprzez bardziej konwencjonalne, choć zwykle stylizowane portrety sław takich, jak np. Andy Warhol, Patti Smith, Peter Gabriel czy Richard Gere, po subtelne przedstawienia kwiatów, zwłaszcza orchidei i cantedeskii. Prawdziwe kontrowersje fotograf wzbudził właściwie dopiero po śmierci, w latach 90., kiedy to zaprezentowano jego serię Portfolio X, element wystawy The Perfect Moment, fundowanej przez National Endowment for the Arts. Zawierała ona najbardziej śmiałe i dobitne fotografie, stawiano jej zarzuty rasizmu, niepotrzebnego szokowania, wreszcie ostre sprzeciwy wzbudzał fakt, iż była finansowana z państwowych funduszy. Spory o wartość artystyczną wystawy spowodowały pewnego rodzaju kulturowy rozłam: po jednej stronie barykady stali ludzie dostrzegający w obrazach artyzm i rękę mistrza, po drugiej ci bardziej zamknięci, można by rzec purytańscy, z organizacjami religijnymi i konserwatywnymi na czele.
Robert Mapplethorpe zmarł 9 marca 1989 roku w szpitalu w Bostonie, po wieloletnich zmaganiach z AIDS. Przed śmiercią przekształcił założoną przez siebie fundację (początkowo chroniącą jego dzieła i promującą wizje twórcze) na współfinansującą badania nad walką z wirusem HIV i chorobą AIDS.
Być może nie jest do końca taktownym stwierdzenie, że odmienna orientacja seksualna pomogła Dehnelowi porzucić uprzedzenia i odrazę, wczuć się w analizę życia i twórczości Roberta Mapplethorpe, jednak trzeba przyznać, że bardzo trudno jest nie przychylić się do tej tezy. Wiersz obrazuje coś na kształt progresji przemyśleń (wzbudzonych w autorze przez zdjęcia), które po gwałtownym narastaniu w bardzo zwartym tekście przekształcają się w odczucia, rozmywają w puencie, która stanowi pozornie psychotyczne, a jednak, po zagłębieniu się w tekst, widocznie przemyślane i wykalkulowane podsumowanie całości, nie zawierające nadal pytań „dlaczego”, wstrzymujące się od ocen, przypominające nieco natłok pytań piegowatego, ciekawskiego kilkulatka. Kodę stanowią ostatnie cztery wersy:

Czy było inne wyjście? Inne, niż to wejście,
którym weszło do środka? Co było pod spodem,
kiedy szedłeś po wierzchu? I co jest pod spodem,
kiedy tak jesteś w środku, gdy wszedłeś do środka?

Tutaj kulminują się powtórzenia (które wprawdzie przewijały się przez cały tekst, jednak nie w takim natężeniu). Być może Dehnel ma tutaj na myśli introspekcję Mapplethorpa,
zagłębianie się we własną osobowość i zaczątki szaleństwa powodowane przerażeniem wywołanym przez obserwacje. Z wierzchu delikatny dwudziestoparolatek o urodzie chłopca hodował w sobie przez wiele lat brudne fascynacje i chęć epatowania nimi, napromieniowania demoralizacją odbiorców, wmówienie im piękna tego, co piękne zdecydowanie nie jest, a w rezultacie kłamstwo wobec widzów i samego siebie. I to zakłamanie Mapplethorpe skrywa w sobie głębiej niż sądzimy: nie wystarczy, że opuści swoją powierzchowność i „wejdzie do środka”, musi jeszcze znaleźć przejście, którym wślizgnie się pod spód, głębiej niż pod sam płaszcz niewinnej zewnętrzności.
Wcześniejsze partie tekstu stanowią dociekanie przyczyny zepsucia artysty. Używając określenia „dziecko”, Dehnel ma najprawdopodobniej na myśli wizerunek Roberta z fotografii Warhola. W pierwszej partii tekstu osobowość fotografa jest portem, w który może wpływać morska woda niosąc ze sobą całą swoją zawartość: brud, ścieki. To porównanie bohatera lirycznego do jego miejsca zamieszkania: Mapplethorpe zostaje utożsamiony z Queens, staje się wyspą, otacza go zanieczyszczona woda wnikająca w grunt, sczerniała od ropy pochodzącej z katastrofy tankowca. Wsiąkają w niego kwaśne deszcze, otrute wyziewami z kominów i spalinami. W końcu wszystko, co dotyczy naszych domów, dotyczy również nas samych.
Dalej w tekście spotykamy bardzo ciekawą figurę stylistyczną:

gorzkie deszcze? Czy owoc był szkodliwy? Czy ten
arszenik był zatruty? Co łykałeś, dziecko,

Jest to interesujący paradoks: arszenik sam w sobie jest silnie trującą substancją, więc jak może być zatruty? Najprawdopodobniejszym tropem prowadzącym do rozwikłania tego paradoksalnego pleonazmu jest odniesienie do przedawkowania. Można delikatnie powiedzieć, ze ilości alkoholu i narkotyków, jakie aplikował sobie artysta, seks z przypadkowymi partnerami, dziwaczne łóżkowe eksperymenty nie pozostawały obojętne dla jego zdrowia, jednak ile razy robiąc coś szkodliwego, dopiero po fakcie dziwimy się, że niesie to za sobą negatywny skutek? Jest to ukazanie granicy, za którą zabawa i przyjemność stają się środkiem niezbędnym do życia, a jednocześnie prowadzącym do śmierci. Odniesienia do destrukcyjnego seksu odnajdujemy w kolejnych partiach tekstu, gdzie czytamy o zadrapaniach, ugryzieniach, przez które w młodego chłopca wsącza się „jad, chudość, matowość i gorycz”, choć to skojarzenie nie jest do końca oczywiste, jeśli zasugerować się kontekstem, w jakim ukazany jest fotograf.
Dziwne jest dalsze opisywanie Roberta jako dziecka – o ile w początkowej części można było odnieść to do jego powierzchowności, o tyle w kolejnych wersach opisywanie cukierków, zachowań ocierających się o pedofilię, określenie obcego mężczyzny jako „Pan” (jakże często stosowane przez straszące swoje dzieci mamusie) nie pasuje do opisu dwudziestosiedmioletniego mężczyzny. Ten infantylizm jest zdecydowanie przesadzony, wręcz groteskowy, choć, przy pierwszym czytaniu, kiedy bardziej wczuwamy się w wiersz niż zastanawiamy nad jego treścią, niewyczuwalny. Możliwe, że takie ukazanie tematu ma uwypuklać kontrast między Robertem ze zdjęcia Warhola, a późniejszym autoportretem. Możliwe również, że ma ono związek ze schematem człowieka dojrzałego artystycznie, ale nie radzącego sobie z codziennością, niedojrzałego emocjonalnie – to dość silny stereotyp dotyczący twórców. Artysta staje się tu niemowlęciem, które poznaje świat poprzez jego połykanie – absorbowanie. Bierze do ust żużel, ropę, bazalt, bo jest zbyt żądny wiedzy o otoczeniu, żeby poprzestać na wyobrażaniu sobie, jakie ono jest na podstawie samych obserwacji. Chce doświadczać wszystkimi zmysłami – o każdą rzecz się otrzeć, każdą powąchać, każdej zasmakować. Na jego nieszczęście nie ma przy nim nikogo, kto byłby „rodzicem” uważającym na zawartość ust młodego Mapplethorpe’a.
Dalej treść wiersza stanowi już dość bezpośrednie porównanie obu wizerunków bohatera lirycznego. Tu już nie dostrzegamy beztroskiego młodzieńca, ale zgorzkniałego czterdziestoletniego mężczyznę z twarzą o wiele starszą, niż moglby na to wskazywać jego wiek. Robert z czasem ciemnieje i ma świadomość nieuchronności tego procesu. Nie stara się już zapobiec przemianom. Poddaje się im biernie, zastanawiając się jedynie „co dostał w zamian”, czy warto było poświęcić siebie na rzecz swojej sztuki. To ciemnienie jest dosyć oczywistą sugestią umierania. Czerń jest kolorem żałoby, otchłani („Dlaczego czarno skoro było tak biało?”), zaprzeczeniem niewinności. W jednym z wersow pojawia się sugestia, jakoby nie była to wcale wina artysty:

Straciłeś czy zyskałeś? Co ci przetoczono?

Dehnel stosuje tutaj formę bezosobową, możemy dociekac że chodzi o schematy, w które był wpisywany Mapplethorpe, jego formowanie się na podstawie tego, jak odbierało go otoczenie i jakie było środowisko, w którym wyrastał i kształtował się, gdy w jego żyły były wtłaczane kwaśne deszcze i ropa.
Kilka wersów dalej w pewnym sensie zaskakuje nas nagłe bezpośrednie odniesienie do profesji Mapplethorpe’a. O ile po wycięciu tytułu przez całą początkową część tekst umożliwia nam wpisanie w niego kogokolwiek, według własnych odczuć, o tyle fragment:

Czy weszło ze światłem,
z migawką, przez przesłonę?

jest metaforą typowo fotograficzną, twardo osadzającą w tekście konkretnie Mapplethorpe’a, nie zaś jakiegokolwiek innego „upadłego” artystę. Ze światłem przez migawkę wchodzi to, co jest fotografowane i o ile przy samym patrzeniu, ustawianiu modeli i eksponatów możliwy był dystans do rzeczy i osób fotografowanych (przy czym nierzadko osoby były sprowadzane do rangi rzeczy, zabawek, obscenicznych ciekawostek), o tyle przy samym robieniu zdjęcia, autor pozostawał w bardzo intymnej relacji z kadrem, izolował się od otoczenia, obraz poprzez oczy wbijał się jego umysł i tam z czasem ewoluował, przechodząc coraz bardziej wyuzdane mutacje.
W wierszu nie jest najważniejsze to, co doprowadziło Mapplethorpe’a do śmierci. Niekoniecznie musiało być to AIDS – równie dobrze mógł zostać postrzelony gdzieś w zaułku czy wziąć śmiertelną dawkę narkotyku. Tekst stanowi studium wyboru pewnego stylu życia, tego wszystkiego, co doprowadziło Roberta od fazy młodzieńca „pstrykającego fotki” swoim polaroidem do etapu wielkiego artysty, na fotografii przedstawionego z laską (czy też trzcinką do bicia – tak również jest tłumaczone słowo cane – i może to być szydercza odpowiedź Mapplethorpe’a na pomówienia o rasizm) zwieńczoną czaszką, niczym u Hamleta pokazującą ulotność życia, znikomość człowieka i efemeryczność jego ciała.
Intelektualizm tekstu nie oznacza jego beznamiętności, braku zaangażowania autora w temat. Wręcz przeciwnie – poeta jest widocznie przejęty losem Roberta, jednak stara się do niego zdystansować, uznać za dokonany i już niezmienny, bo przecież:

Czy ktoś urodzony
w Queens mógł skończyć inaczej?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lolli_pop dnia Sob 20:44, 04 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.filologiaradom.fora.pl Strona Główna -> Filologia Polska / I Rok
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin